Rozdział 4. O plusach i minusach pirackiego rzemiosła.

Po spędzeniu kilku tygodni w Marsascali i częściowej przebudowie okrętu dzielni bohaterowie wyruszyli z portu w stronę Kitabevi. Kilka pierwszych dni podróży odbyło się pod znakiem ostrej musztry załogantów prowadzonej przez wracającego do dawnej formy Kurwistracha, ćwiczeń nautycznych i nawigacyjnych zarządzanych przez Reinę, ostrzenia mieczy i odnajdywania jak najlepszych miejsc do ukrycia się przez Sanne, morderczych ćwiczeń kanonierów zarządzanych przez Snorriego, oraz odgłosów pijackiej czkawki, przeplatanej dźwiękiem donośnych wymiotów i zbolałego „Dlaczego Ja?” dobiegającego z kajuty Hermanna. Tym niemniej podróż szła dość sprawnie, wzdłuż w miarę uczęszczanych szlaków, potem jednak zboczyła nieco na północ, w stronę Kitabevi. Tam ruch był już znacznie mniejszy. W podróży w pewnym momencie obserwatorzy z bocianiego gniazda dostrzegli walkę, a następnie uchodzący z niej okręt, jednocześnie ujrzeli, że walka sama w sobie się jeszcze nie skończyła. niewielki, szybki i zwrotny slup pocztowy, z niewielką załogą i niemal bez uzbrojenia stawiał czoła trzem kanonierkom wiosłowo – żaglowym pod piracką banderą i wobec niekorzystnego wiatru był w bardzo trudnej pozycji. Karaka prowadzona przez Reinę pewnym kursem wpłynęła w środek potyczki, ostrzeliwując z armat i muszkietów pirackie jednostki. Po krótkiej walce doszło do połączenia się Karaki z pocztowym slupem, w celu wymiany informacji. Kapitan Slupa, młody, nieopierzony arystokrata podróżował aż z Ulderdam z bardzo ważnym gościem, który tutaj, tuż pod Marsascalą został porwany przez piratów. Sytuacja wyglądała niecodziennie więc wspólnymi siłami przeszukano kajutą gościa, znanego jako Wicehrabia von Manteuffel, nie znaleziono jednak pozornie nic niezwykłego, poza tym, że „gość” w pojedynkę zabił trzech piratów zanim został obezwładniony.  Po głębszych poszukiwaniach uradzono wreszcie, że bohaterowie wyruszą na poszukiwanie porwanego, zaś pocztowy slup wyruszy w stronę Marsascali. Dzięki działaniom Hermanna udało się także zrekutować kilku dość sprawnych marynarzy do załogi okrętu, w czym dużą rolę miał fakt posiadania na okręcie zapasu gorzałki i kompetentnego kapitana. Znając początkowy kurs ściganego okrętu Reina postawiła wszystkie żagle, tak by spróbować go doścignąć. Ścigany okręt okazał się być pinasą, nieco większą od kierowanej przez Reinę karaki. Jednocześnie wydawało się że może uciec, jednak przed wieczorem zatrzymał się przy niewielkiej, nienazwanej i niezaznaczanej na mapach wysepce. W okolicach wieczora karaka okrążyła samotny skrawek ziemi i dokonano rekonesansu, określając, że na wyspie znajduje się niewielki port, w którym cumuje ścigana pinasa, jak również kilka kolejnych pirackich kanonierek, oraz że na brzegu przy zatoczce znajduje się niewielka osada. Całość strzeżona jest przez dwie baterie brzegowe, usytuowane na wysokich wzgórzach po obu stronach zatoczki. Po dokonaniu zwiadu postanowiono wysłać grupę desantową, by zajęła się bateriami brzegowymi, po czym dała sygnał do ataku okrętowi. W skład grupy weszła oczywiście Reina, Hermann, Snorri, Earnan i Sanne, jak również kilku innych marynarzy i żołnierzy. Po krótkiej wspinaczce dotarli do jednej z baterii, po czym po krótkiej lecz krwawej potyczce pokonali wartowników i obsadę baterii. Szczególnie wyróżnił się tu Kurwistrach, walczący nierzadko z trzema przeciwnikami. Po zajęciu jednej z baterii powstał problem z drugą. Na rozwiązanie wpadł Snorri, który przy pomocy pozostałych narychtował armaty i po długim celowaniu odpalił salwę w baterię brzegową przeciwnika. Salwa została wymierzona perfekcyjnie, a eksplozja komory prochowej dała jasny sygnał dla rozpoczęcia walki dla karaki. Korzystając z elementu zaskoczenia karaka wraz z baterią brzegową sprawnie rozprawiła się z próbującymi nawiązać walkę kanonierkami, lecz kiedy cumy rzuciła pinasa, sytuacja stała się znacznie trudniejsza, jednak perfekcyjnie wycelowane salwy ściągnęły niemal wszystkie żagle z wychodzącej z portu pinasy, zaś wiatr i dalszy ogień zepchnęły ją i osadziły na skałach. Wobec rozwiązania sprawy na morzu, grupa desantowa szybkim tempem ruszyła by odbić ważnego gościa z rąk piratów, po drodze wzniecając chaos i dezinformację, przyjmując też ostatecznie kapitulację pirackiej jednostki. Odnalezienie więźnia nie było trudne, prócz niego w celach znajdowało się jeszcze kilka osób, w tym rezolutna trangijka. Sam więzień okazał się być jedynie w minimalnym stopniu wdzięcznym za uratowanie, sprawiając wrażenie zimnego profesjonalisty, co w połączeniu z niebywałą charyzmą, wyglądem i pewnością siebie zdobył sobie co najmniej kilku nowych wrogów, wliczając w to Reinę, Sanne i Hermanna, lecz, co dziwne, uzyskując momentalnie przyjaźń Jose. Po krótkich pertraktacjach więzień przyznał się że wcale nie jest dyplomatą, lecz agentem Łańcucha, który miał przewieźć pewne informacje z Ijmuiden, wskazując jednocześnie, że w łonie Związku Morskiego doszło do konfliktu o władzę pomiędzy Lordem Marszałkiem z Ijmuiden popieranym przez Łańcuch, optującym za agresywną walką i odzyskaniem utraconych terytoriów, a wspieranymi przez niektórych notabli przedstawicielami Sejmu Związkowego mających w planach jedynie obronę lub wręcz kapitulację. Walka polityczna toczy się też o poparcie ze strony Sułtana, który dysponuje obecnie największymi zasobami militarnymi i ekonomicznymi. Jednocześnie z zebranych materiałów wynika, że prawdopodobnie osobami odpowiedzialnymi za porwanie agenta są właśnie członkowie przeciwnej frakcji z grupy „gołębi”, zaś sami piraci zostali zwabieni obietnicą bogatego łupu.

Uwolniwszy agenta oraz trangijkę, ściągnąszy piracką pinasę ze skał i zabierając ją jako pryz, karaka kierowana przez naszych dzielnych bohaterów wróciła do Marsascali by przekazać nowe informacje, a następnie znowu ruszyć w stronę Kitabevi.